Naprawdę nie mam zamiaru narzekać ani być odkrywczym w swoim samozadowoleniu. Ze wszystkich stron codziennie, od rana do wieczora płyną nakazy bycia szczęśliwym. Propaganda szczęśliwości niemal wiecznej, przebiła natarczywością, znaną starszemu pokoleniu z okresu minionych błędów i wypaczeń, propagandę sukcesu. Czuję się jakby naraz świat wirtualny kina amerykańskiego tworzył scenariusz naszego codziennego bytowania. I wcale nie trzeba stać w kolejce po trudne do zdobycia wizy amerykańskie, by uczestniczyć w zwariowanym tańcu szczęśliwości. Nie jest to rock & roll. Bliżej mu do opisywanego w wielu pozycjach literackich, tańca chocholego.
Twórcy naszej rzeczywistości wręcz przyrzekli sobie, że uczynią wszystko, by przeciętny, szary obywatel czuł się szczęśliwy. Jednemu wystarczy zasiłek dla bezrobotnych lub wręcz zasiłek socjalny. Innym natomiast brakuje skromności w zawłaszczaniu dostępnych mu dóbr, nadanych prawem bezprawia obowiązującego we współczesnych układach. Jesteśmy świadkami niemal powszechnego „przekrętu”. Dlaczego się nad tymi sprawami zastanawiam? Co to ma wspólnego ze sferą społecznej aktywności człowieka? Już zapewne kreujący rzeczywistość zapomnieli, ze system nakazów i zakazów niczego dobrego nie „przyniósł”. Kultura nigdy w historii ludzkości nie była dobrze postrzegana przez sprawujących władzę. Tam, gdzie kultura dała się podporządkować interesom władzy, kiedy w baroku poeci pisali panegiryki, a w okresie minionym niektórzy chwalili panujący ustrój, twórcy kultury dostąpili pożytków ekonomicznych. Ci z ludzi kultury, którzy starają się być niezależni w swym postępowaniu zadając poprzez swoją aktywność pytania o sens kreacji społecznej przestrzeni, napotykali się i nadal napotykają powszechną dezawuację prezentowanych postaw. Jesteśmy również świadkami zjawiska cenzurowania informacji o działalności kulturalnej w naszej lokalnej przestrzeni. W drukowanych wydawnictwach prasy lokalnej funkcjonuje jedynie prezentacja lokalnego świata wg ustaleń lokalnych koterii. Zjawisko to dotkneło również liczne witryny internetowe próbujące kreacji świata rzeczywistego wg własnych interesów bądź niczym realnym nie popartym dążeniem "uzdrowienia świata".Cenzurowanie to polega na interpretacji nadesłanych informacji i przedstawianiu omawianych problemów z własnego punktu widzenia. Są tacy redaktorzy, którzy tłumaczą to zjawisko koniecznością obiektywizacji informacji. Cenzurowano również rozlepianie afiszów na miejskich tablicach ogłoszeń. Zmienił się decydent w tym zakresie i wyraźnie poprawiła się skuteczność rozlepiania afiszów. Przed kilku laty świat opanował Internet. Powszechna dostępność do tego medium uniemożliwia wręcz stosowanie dotychczas praktykowane metody pełnego cenzurowania. Jesteśmy świadkami prób globalnego cenzurowania internetu. O tym, że istniejemy, jako Klub "śrubka" w przestrzeni publicznej, decyduje fakt funkcjonowania niezależnej strony na zupełnie niezależnym serwerze. Od lat na naszej stronie prezentujemy oferty naszego Klubu jak i zabieramy głos w sprawach nas dotyczących. Systematycznie przesyłaliśmy na adresy mailowe poszczególnych redakcji, rozgłośni radiowych i portali internetowych pełne informacje o naszych propozycjach programowych. W początkowym okresie znajdywało to oddźwięk w niektórych wydawnictwach i portalach. Stopniowo jednak zanikało zainteresowanie naszymi informacjami przez redakcje mediów. Podobno wg opinii lokalnych dziennikarzy nasze informacje są mało medialne i nie cieszą się zainteresowaniem czytelników. Zdajemy sobie sprawę, że wiedza i kultura była obszarem nieprzyswajalnym przez troglodytów - czytelników tych mediów. Chciałoby mi się powiedzieć, że w tej sytuacji zainteresowani czytelnicy, mogą korzystać niemal wyłącznie z naszej witryny internetowej. Mało zorientowany czytelnik zapyta o motywy działań medialnych. Państwo redaktorzy kopiują w swym postępowaniu zachowania dziennikarzy z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy obowiązywała propaganda sukcesu sprawującej władzę jedynej słusznej siły narodu. Praktyka ta przede wszystkim zapewniała, stabilizację ekonomiczną dziennikarzy. Zachowania redaktorów wprost nawiązują do wcześniejszych praktyk funkcjonariuszy partyjnych. Nie obowiązuje ich jednak jeden, słuszny, bo wyznaczony na zjeździe partii kierunek działania. Wielu ludzi nie dostrzega w tym postępowaniu naśladowania zarządców rzeczywistości w okresu słusznie minionego w kreowaniu dnia powszechnego lecz czy bylejakiego.
|