Ta prawda powtarzana za poetą sprawdza się niemal zawsze. Sam doświadczam na sobie siły tak sprecyzowanej mądrości pomimo, że ciągle wierzę w ludzką lojalność i przyjaźń. Postępując wciąż jako niepoprawny optymista staram się ufać ludziom z którymi współpracuję, z którymi współdziałam społecznie.
Powracając do problemu międzyludzkich relacji zarówno zawodowych jak i przyjacielskich, martwi mnie coraz powszechniejsza postawa relatywizmu moralnego. Współcześnie najważniejszymi są indywidualne interesy realizowane ponad dobrem wspólnym. Przy każdej nadarzającej się okazji, „dla dobra własnego”, coraz to nowi ludzie czynią akt sprzeniewierzenia własnych ideałów i wyznawanych wcześniej wartości. Cóż więc kieruje nimi w akcie porzucenia wyznawanych wartości? Z dotychczasowej wspólnoty przekonań przy współuczestnictwie niekompetentnych odbiorców, czyni się z procesu kształtowania wspólnot społecznych akt kupna i sprzedaży. Jest to jednak towar niezwykle dobrze sprzedawany. Kupujący go koniunkturaliści i towarzyszący im plotkarze, bez specjalnych zabiegów uwiarygodniających przekazują lokalnemu obiegowi informacji niezrozumiałą dla siebie wiedzę. Ni stąd ni zowąd dowiaduję się o sobie coraz bardziej niewiarygodne sensacje, gdyż każdy z łańcucha przekazu ograniczonej wiedzy dodaje swoją interpretację. Funkcjonuje mechanizm dziecięcej zabawy w „głuchy telefon”. Plotek tych oprócz żądnych sensacji mieszkańców, słuchają również osoby powołane do merytorycznej oceny działań. W sytuacji kolejnej niekompetencji, tym razem wśród osób oceniających postępowanie innych, na wyższym poziomie zarządzania powstaje piramida głupoty, niedomówień i kłamstwa. Nie po raz pierwszy apeluję do wszystkich zainteresowanych rzeczowym działaniem w sferze kultury o osobisty kontakt i szczerą rozmowę. W dialogu najłatwiej uświadomić zainteresowanym zawiłości animacji kultury. Warunek jest jeden, że oprócz wyrażania własnych opinii istnieje konieczność umiejętności słuchania drugiego człowieka i rzeczowego odnoszenia się do przekazywanych przez niego informacji. W rzeczywistości mamy jednak do czynienia jedynie ze słuchaniem jedynie własnych racji, z gadulstwem i szumem informacyjnym.
Jak dotąd, oprócz kolejnych sensacji, nie zauważam chętnych do wymiany poglądów. Potencjalni lecz niedoszli rozmówcy wybierają prowincjonalny rynek pomówień. Dyskusja i weryfikacja własnej wiedzy, prowadzona jest w najlepszym przypadku, na poziomie wiedzy potocznej. Wiedza ta obarczona dodatkowo niekompetentnym komentarzem – wystarcza niekompetentnym czytelnikom i słuchaczom do formułowania własnych ocen i opinii. Niezbędnym dla funkcjonowania pozornie rzeczowej plotki jest uwiarygodnienie przez dotychczasowych „przyjaciół bądź współpracowników”, stanowiąc „merytoryczny materiał wyjściowy” do równie „merytorycznej oceny” naszych działań.
Nie będę tu przytaczał poszczególnych, znanych mi przypadków relatywistycznych postaw wielu ludzi wcześniej ze mną współpracujących. Nie podejmuję się też oceny moralnej tych postaw, a i sam nie uważam za poważne ferowanie takich opinii. W poczuciu pokory wobec mojej niewiedzy, mogę jedynie kolejno weryfikować zachowania poszczególnych osób w kontekście zawodowych postaw. Mogę również weryfikować mój osobisty stosunek do tych osób. Lęk czy obawa przed rozmową wynika zapewne z braku umiejętności uczestnictwa w wymianie poglądów tworzących plotkę czy pomówienie, „niedoszłych” interlokutorów.
W kontekście upływającego czasu uważam, że z wielką łagodnością traktowałem wszystkich dotychczasowych rozmówców i współpracowników. Czasami w trakcie prowadzonych rozmów występowała z mojej strony szczególna odmiana szczerości, która rozmówców doprowadzała „do moralnego bólu”, a przez wielu określana jest mianem złośliwości. To jednak nie złośliwość, tak chętnie przypisywana moim wypowiedziom, ale rzeczowy i niezwykle szczery opis rzeczywistości. W prawdziwej przyjaźni, deklarowanej przez wiele osób o bezwzględnym warunku szczerości w dialogu, nie muszę nikogo przekonywać. W tym kontekście coraz odważniej weryfikuję swe sympatie i „przyjaźnie”.
W dalszym ciągu jestem jednak otwarty na wzajemne, partnerskie relacje na gruncie zawodowym czy społecznym. Miast zauważanych przeze mnie, coraz częstszych agresywnych zachowań osób, oczekuję rzeczowej dyskusji. Każdy ma prawo wyrażania własnych opinii. Chęć weryfikacji oficjalnych i publicznie znanych informacji dotyczących naszych działań jest tak przemożna, że pod „płaszczykiem” ciekawości próbuje się konstruować nie istniejące czy wirtualne byty, które „puszczone” w obieg wszechpotężnej i opiniotwórczej plotki stanowiąc płaszczyznę swoistej weryfikacji tego, co publiczne i oczywiste. Wyrażając takie opinie nie należy ukrywać się za fasadą pozornych zachowań kreowanych rzekomo „dobrem wspólnym”.
Stan funkcjonujących relacji społecznych w lokalnej społeczności jest również sygnałem nieprawidłowo funkcjonującego lokalnego rynku prasowego. Pomijanie czy przemilczanie faktów nie jest sposobem na przeczekanie kryzysu i dotrwanie jasnych dni, a jedynie metodą współuczestnictwa w spełnianiu „lokalnych ambicyjek”. W sytuacji patologicznych relacji społecznych dobrze funkcjonująca lokalna prasa niemal natychmiast merytorycznie weryfikuje funkcjonujące patologie. Ale to już osobny problem.
|