Wedle nowych założeń władz miasta, w kulturze trzeba "przywrócić normalność". Na czymże ma polegać owa normalność i kiedy ona istniała, jeśli teraz się ją przywraca?
Otóż z grubsza rzecz biorąc, chodzi o ścisłe zhierarchizowanie placówek kulturalnych i podporządkowaniu ich centralnemu kierownictwu w obrębie miasta. Ma to udoskonalić zarządzanie i zapewne przynieść jakieś oszczędności. Jeśli weźmie się pod uwagę pewną redukcję etatów i zmniejszenie liczby lokali, to zapewne cel zostanie osiągnięty, ale ma się to tak do idei demokracji, jak pięść do nosa.
Działanie takie, zamiast pobudzać inwencję lokalnych działaczy kultury, będzie ją pętać niczym wędzidło założone koniowi. Nie tylko bowiem finanse skrępują poszczególne placówki, ale także wytyczne „naczalstwa” kultury miejskiej w zakresie preferencji programowych, które niekoniecznie muszą być najwyższego lotu. Jeśli np. przyszły włodarz kultury miejskiej będzie miał upodobania do tworzenia figur woskowych, to zasugeruje pewnie podległym placówkom tworzenie gabinetów owych figur(z uwzględnieniem swojej). Rzeczywiście, taka normalność już kiedyś była, różnych figur też pełno stało na placach i w placówkach kultury. Może tego nie przywracajmy, bo niezbyt dobrze się kojarzy, ale jeśli jednak, to proponuję zatrudnić kaprala, który właściwie wszystkich ustawi i nauczy ich dyscypliny i szacunku dla przełożonych. W kulturze będzie grać jak w zegarku. Jak uczy historia, kaprale zawsze dobrze wprowadzali porządki.
|